"Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść,
nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem.
Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości,
jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede
wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu."
Vincent van Gogh
To była sobota.
Pierwsza od dawna, którą spędziłaś samotnie w domu i początkowo wcale ci to nie przeszkadzało. Nathan pojechał gdzieś nie odzywając się do ciebie nawet słowem. Od pewnego czasu dziwnie się zachowywał, ale szanowałaś jego prywatność. Gdyby to miało być coś ważnego sam by ci powiedział. Tak przynajmniej podejrzewałaś.
Przez kilka godzin ćwiczyłaś na wiolonczeli, aż pojawiło się dziwne uczucie. Twój telefon wibrował, oznajmiając, że przyszła do ciebie nowa wiadomość. Uśmiechnęłaś się lekko, odczytując jej treść, która składała się głównie z linku do jakiegoś filmiku na youtubie. "Musisz to zobaczyć." Elaine jak zawsze przechodziła do konkretów.
Weszłaś w link, a uczucie niepokoju jedynie się pogłębiło, widząc tytuł. Nathan i niespodzianka. O co mogło chodzić? Filmik nie powalał jakością. Wyglądał, jakby był wykonany zwykłą komórką, ale kiedy zobaczyłaś swojego brata, siedzącego na łóżko z jakimś chłopakiem mimowolnie zamarłaś. Smyczek wypadł z twojej dłoni i wpatrywałaś się jedynie w ekran telefonu.
Oni się całowali.
Ta myśl rozbrzmiewała echem w twojej głowie. Przewinęłaś stronę, czytając okropne, pełne nienawiści komentarze. Nie potrafiłaś wydobyć z siebie głosu. Data opublikowania filmiku sugerowała, że to wszystko miało miejsce na zeszłotygodniowej imprezie. Twoja dłoń zacisnęła się w pięść i nigdy wcześniej nie odczuwałaś takiej potrzeby destrukcji.
Ty i Nathan nie byliście ze sobą blisko jak niegdyś, ale uważałaś, że jednak będzie dzielił się z tobą problemami. Ty tak robiłaś, nie dostrzegając, jak bardzo potrzebuje wsparcia. Twoje oczy wypełniły się łzami, ale nie pozwoliłaś im płynąć swobodnie po policzkach.
Musiałaś się z nim zobaczyć. Musiałaś mu powiedzieć, że jesteś i będziesz nieważne od jego orientacji.
Zadzwoniłaś do niego, jednak nie odebrał. Powtórzyłaś czynność jeszcze kilkakrotnie, aż wreszcie zadzwoniłaś do Chase'a.
- Wiedziałeś? - Zapytałaś ostro.
- Dan... Nie wierzę, że ty nie. Jesteś jego siostrą!
- Jest z tobą?
- Nie, mówił, że zostaje w domu... - Bąknął Walker cicho, by dodać: - Ostatnio ludzie w szkole są dla niego...
- Chase nie ma go w domu od paru godzin. Nie ma go z Grace? - Panika wypełniła twoje serce. Coś było nie tak. Nathan nie okłamałby Chase.
Ciebie tak, ale nie jego.
Słyszałaś, jak Chase wykrzykuje imię siostry, a ta udziela mu mało kulturalnej odpowiedzi. Słyszałaś, jak Grace wypowiada w twoim kierunku kilka złośliwych komentarzy. Nie słyszałaś natomiast informacji na temat pobytu Nathana.
- On nie jest głupi, Dan - zapewniał cię Chase, ale było na to za późno. Założyłaś kurtkę, chwyciłaś kluczyki do samochodu ojca, który wyjechał rano do wydawnictwa i ruszyłaś w poszukiwaniu Nathana.
Wiedziałaś, że nie jest głupi. To ostatnie określenie, jakie przyszłoby ci do głowy w związku z jego osobą. Twój brat był aniołem, choćby przez sam fakt, że znosił twoje humory.
Nadal nie odbierał. Nagrałaś mu się na pocztę, prosząc o jak najszybszy kontakt, ale kiedy dotarłaś do mostu, który był położony niedaleko twojego liceum zatrzymałaś się. Gdy Nathan odbierał cię ze szkoły zawsze je podziwiał. Może chciał odciąć się od ludzi właśnie tutaj?
Zobaczyłaś jego sylwetkę i czym prędzej wysiadłaś z auta, podbiegając do barierki, ale twój brat stał po jej drogiej stronie. Wykrzyknęłaś jego imię, a on odwrócił się w twoją stronę. Coś w jego oczach chwyciło cię za serce i wyciągnęłaś dłoń w jego kierunku.
Było za późno.
Skoczył do rzeki głową w dół z zamkniętymi oczami i ledwie widocznym uśmiechem. Zadzwoniłaś po karetkę, informując o próbie samobójczej, ale twarz Nathana prześladowała cię po zamknięciu oczu.
Stanęłaś na balustradzie, przekładając nogi, a następnie z niej zeskakując. Musiałaś go ratować.
Minęły miesiące nim rozmawiałaś z kimś o tej chwili. O tych sekundach, kiedy postanowiłaś za nim skoczyć. Ojciec powiedział ci wtedy, że ponoć każdy dobry pływak musi się prawie utopić, aby pokochać ten sport.
Miał rację.
Początkowo wszystko wydawało się w porządku. Później lodowata woda wdarła się do twojego gardła. Zimny prąd wydawał się opleść twoje kostki, gdy wykonywałaś gwałtowne ruchy, chcąc wypłynąć na wierzch. Nie wypełniała cię siła do walki. Właściwie stałaś się bezwolna. Nurt rzeki targał tobą we wszystkie strony, aż przed twoimi oczami pojawił się obraz skaczącego Nathana.
On się poddał. Skapitulował.
Musisz walczyć za waszą dwójkę.
Wynurzyłaś się na powierzchnię, walcząc o oddech. Rozejrzałaś się pospiesznie, szukając sylwetki brata. Na próżno. Nie chciałaś wracać pod powierzchnię wody. Bałaś się jej, ale mimo tego zaczerpnęłaś tlenu w płuca i to zrobiłaś.
Zanurkowałaś, dostrzegając na dnie czyjąś sylwetkę. To musiał być on. Nie było jakoś specjalnie głęboko, ale mimo to zastanawiałaś się, dlaczego się nie rusza. Kiedy wreszcie do niego dotarłaś, zauważyłaś ranę, z której płynęła krew. Chwyciłaś go, zastanawiając, jak dasz radę wypłynąć z dodatkowym obciążeniem. Wypłynęłaś na powierzchnię, choć szło ci to o wiele ciężej. Gardło paliło cię, jakby trawił je żywy ogień, ale trzymałaś Nathana kurczowo. Jego zsiniałe wargi i niezwykle blada cera cię przerażały.
Płynęłaś, dopóki byłaś w stanie płynąć, a potem zaciskałaś zęby i całą czynność powtarzałaś.
Kiedy woda była na tyle płytka, że bez obawy starty równowagi mogłaś swobodnie stanąć na jej dnie, dobrnęłaś na brzeg, ciągnąc za sobą nieruchome ciało Nathana jak worek z ziemniakami. W tamtym momencie pojawiła się karetka, która zajęła się jego reanimacją, a ciebie otuliła kocem. Patrzyłaś, jak ratownik wykonuje trzydzieści uciśnięć mostka, a następnie wdmuchuje do jego ust powietrze. Patrzyłaś, jak używają elektrowstrząsów i wstrzykują mu coś do żył. Patrzyłaś, jak ten sam ratownik poddaje się. Patrzyłaś, jak spogląda na ciebie z niepokojem i mówi coś do swojego kolegi, choć nie byłaś w stanie rozróżnić kolejnych słów.
Po prostu patrzyłaś.
***
Tata wrócił do domu kilka godzin po odjeździe Elaine. To by nie było takie złe, ani nie miałabym do niego pretensji o to, że pobył na mieście dłużej niż kiedyś, gdyby...
No właśnie. Zawsze musi być jakieś gdyby. W tym przypadku wszystko potoczyło się naprawdę niefortunnie. Dla mnie rzecz jasna.
Chciałam wziąć długi prysznic, bo w gruncie rzeczy nie miałam nic lepszego do roboty, a ciągłe gdybanie przyprawiało mnie o migrenę. W dodatku Hunter nadal mi nie odpisał. Czy zrobiłam coś źle? A może nie chciał zadawać się dłużej z dziewczyną, która go nie pamięta? Po części go rozumiałam. Dla nikogo nie była to łatwa sytuacja, ale hello!, to ja miałam najgorzej.
Nawet przez myśl mi nie przyszło, że po wyjściu z łazienki nie będę mogła otworzyć drzwi. Pociągnęłam za klamkę, a ona zwyczajnie nie chciała ustąpić. Nie miałam klaustrofobii, ale przez kilkanaście sekund zwyczajnie nie mogłam złapać oddechu. Przez moment wszystko przestało do mnie docierać. Nie odczuwałam wody, spływającej z moich włosów, ani ciepła, które dawał mi szlafrok. Wpatrywałam się zwyczajnie w drzwi i nie wiedziałam, co zrobić.
Na szczęście oczekiwanie na odpowiedź ze strony Huntera miało i swoje jasne strony, bo z tego wszystkiego komórkę wzięłam i do łazienki. Zadzwoniłam do taty, który oczywiście nie odebrał i wtedy moja irytacja dotarła do punktu kulminacyjnego. Jedni ludzie coś rozwalają, gdy są źli, drudzy muszą się wygadać, a ja... Cóż, ja płacze. Ucieszyłam się, że to nie uległo zmianie i przez moment chciałam się nawet uśmiechnąć, ale nie trwało to długo, bo w końcu znowu wróciły do mnie zatrzaśnięte drzwi.
Do kogo oprócz taty mogłam zwrócić się z prośbą o pomoc?
Pierwszą osobą, która przyszła mi do głowy wcale nie był mój chłopak. To był Chase. Czy po akcji w szpitalu mogłam do niego zadzwonić? Przecież nie wrócił... Nie odwiedził mnie ponownie, ani nawet nie zapytał taty o stan zdrowia. Skoro Nathan popełnił samobójstwo to, jak mogłam go zabić?
Postanowił poczekać jeszcze trochę z nadzieją, że tata szybko wróci. Po kwadransie nie wytrzymałam i z walącym sercem wybrałam z pamięci numer mojego byłego przyjaciela.
Siedziałam na kafelkach ze słuchawką przytkniętą do ucha i w duchu modliłam się, aby Walker przypadkiem nie zmienił operatora. Moje prośby wyjątkowo zostały wysłuchane. Alleluja!
- Danica? - Upewnił się znajomy głos, w którym czaiła się niepewność. Miał mój numer! Nieważne, że ja jego nie! Miał mój numer!
- Chase... Ja, hmm... Mogłabym prosić cię o przysługę? - Spytałam łamiącym się głosem.
- Coś się stało? Gdzie jesteś? - Z całej siły woli ignorowałam dziewczęcy chichot, który rozległ się po tych pytaniach. Przekonywałam samą siebie, że to była Grace.
- W domu, ale widzisz zacięły mi się drzwi od łazienki, a tata pojechał na zakupy jakiś czas temu i nie wraca...
- Dobra, dobra... Ekshibicjonistko - odparł ze śmiechem, ale po chwili dodał już poważniej: - Za chwilę będę.
To właśnie w nim uwielbiałam. Nie oceniał, nie zadawał zbędnych pytań... Po prostu był wtedy, kiedy go potrzebowałam najbardziej. Nawet teraz, po naszym rzekomym rozpadzie przyjaźni, nie wysłał mnie do diabła. Pocieszające, czyż nie?
Tak na dobrą sprawę nie minęło nawet dziesięć minut, kiedy usłyszałam czyjeś kroki przy drzwiach.
- Chase? - Mruknęłam słabo, obejmując się ramionami.
- Spodziewasz się kogoś jeszcze? Może Huntera? - W jego głosie dało się usłyszeć zaciekawienie, ale przede wszystkim coś na kształt urazy. - Zresztą nieważne. Lepiej odsuń się od drzwi, bo muszę wykręcić zamek.
Czekałam, więc cierpliwie, wpatrując się w klamkę i gdyby wzrok mógł wypalić dziurę to prawdopodobnie chłopak uwinąłby się z tym szybciej, co w sumie nie byłoby takie złe. Wreszcie kiedy skończył i otworzył drzwi, stanęliśmy naprzeciwko siebie. Nie odezwał się i ja sama milczałam. Mój język nagle stał się ołowiowy i mogłam jedynie patrzeć w jego morskie oczy.
Takie sceny działy się w filmach, kiedy właśnie ktoś się zakochiwał. Było słychać spokojną muzykę, bohaterowie wpatrywali się w siebie jak zaklęci i poczucie czasu przestawało mieć znaczenie. Nagle reszta Wszechświata znikała im z pola widzenia i zostawali sami nawet w zatłoczonym barze.
Tylko, że moje życie przewidziało inny scenariusz.
- Danica? - Wykrzyknął tata. - Czy to samochód Chase'a na podjeździe?
***
Tata był bardzo gościnny względem Chase'a. Zastanawiałam się czy brunet tak, jak siostra obwiniał mnie o śmierć Nathana, bo w końcu w przeciwieństwie do Grace rozmawiał ze mną w stosunkowo normalny sposób. Chwała Bogu. Inaczej nadal siedziałabym w łazience.
Ubrana w nowe rzeczy wyszłam ze swojego pokoju i słuchałam rozmowy tej dwójki. Wydawali się wobec siebie chłodni, a przede wszystkim zdystansowani. Zupełnie jakby podejrzewali, że mogę to wszystko słyszeć. Czyżby ściany w nowym domu miały uszy?
- Co słychać u Grace?
- Wszystko jest... dobrze - odparł po kilku sekundach zastanowienia Walker.
- Ciągle zła na Dan?
- Nie powinien pan zadawać pytań, na które odpowiedź jest oczywista.
- Tu mnie masz - odparł tata z rozbawieniem.
- A co u Stevie? Jak znosi obecną sytuację? - Spytał Chase, a moje brwi wystrzeliły ku górze.
- Znasz ją - mruknął tata, przecierając twarz ze zmęczeniem. - Jak zwykle przejmuje się bardziej niż trzeba. Powtórki z rozrywki raczej nie będzie, a ona i tak dramatyzuje jak za pierwszym razem.
Z całego użalania się nad sobą nie pomyślałam o ojcu. Przecież skoro mama miała nową rodzinę, skoro ponownie wyszła za mąż to może i tata się z kimś spotykał. Przynajmniej na to wszystko wskazywało. Tylko, o co mogło chodzić z "powtórką z rozrywki?" Nie polubiłyśmy się za pierwszym razem?
- Będę musiał się zbierać...
- Odprowadzę cię - powiedziałam pewnie, wychodząc z ukrycia.
- W porządku - odpowiedział Chase, uśmiechając się w moim kierunku łobuzersko.
Kiedy się tak uśmiechał czułam się bardziej niż w porządku, ale to należało do tego grona nielicznych rzeczy, którymi z nikim nie miałam zamiaru się dzielić.
Pod domem nie zauważyłam żadnego samochodu, więc ruszyliśmy chodnikiem powoli, mijając kolejne budynki w milczeniu. Było to nieco... niezręczne.
- Więc... - zaczęłam niepewnie - mój tata z kimś randkuje?
- Randkowanie to za słabe określenie, ale to z nim powinnaś o tym rozmawiać - wyjaśnił pokrętnie, patrząc na swoje buty.
- A ty z kimś randkujesz? - Zapytałam nim zdążyłam ugryźć się w język.
- Nie - odpowiedział, śmiejąc się.
- Czemu? No wiesz jesteś miły i naprawdę seksowny.
- Wiem.
- Nie chciałbyś być zakochany?
- Byłem. To bolesne i mocno przereklamowane.
- Och... Chyba sporo mnie ominęło.
- Taak, ale kiedy wyszłaś tak ubrana miałem wrażenie, że wszystko jest jak kilka lat temu.
- Zawsze może tak być. No wiesz. Możemy ze sobą rozmawiać, chatować, dzwonić do siebie... - zaproponowałam, ale brunet pokręcił głową, nie spoglądając na mnie.
- Nie możemy udawać, że nic się nie stało. Nie ty jedna masz coś na sumieniu.
- Jak to?
- Danica może i nie utrzymywałaś kontaktu z Grace, bo ona obwiniała cię o śmierć Nathana, ale z nami było inaczej. Wywinąłem ci świństwo i jeśli wrócą ci wspomnienia znowu wyślesz mnie do diabła, a tego nie zniosę. Wybacz.
- Nie wyślę... Znasz mnie - szepnęłam słabo.
- Znam cię. Masz rację. Tylko, że ty nie znasz samej siebie, Dan.
- Więc gdzie jest jest twój samochód? - Spytałam, starając się zmienić temat.
- Och, w przeciwną stronę niż poszliśmy.
Ponownie zapadła między nami niezręczna cisza pełna niewypowiedzianych myśli i gorączkowych uderzeń serca. Co mogłam zrobić oprócz użalania się nad sobą? Byłam więźniem przeszłości i jeszcze nie znalazłam klucza, który by mnie z niej uwolnił.
Chase właśnie zrezygnował z naszej przyjaźni. Zrezygnował ze wszystkiego, bo on sam wywinął mi świństwo. Co mogło być na tyle poważne, że nie chciałam go widzieć? Sam ten pomysł wydawał mi się teraz śmieszny, ale przecież nigdy bym nie pomyślała, że mój brat popełni samobójstwo.
Życie potrafiło przybrać naprawdę nieoczekiwany obrót.
Kiedy wreszcie dotarliśmy do jego samochodu popatrzyliśmy na siebie i po raz kolejny przyszedł moment, w którym nie wiedziałam, co zrobić. Mogłam go przytulić? A może sobie tego nie życzył?
- No to pa - powiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
- Danica! Danica! - Zawołał Chase, gdy już się odchodziłam. Na dźwięk jego głosu mimowolnie się odwróciłam. - To nie tak, że nie chce z tobą rozmawiać. Słowo. Po prostu to wszystko naprawdę się skomplikowało. I chyba jestem takim egoistą, że wolą pozostawić cię w nieświadomości niż przyznać, jakim wielkim jestem dupkiem.
- Nie jesteś dupkiem...
- Mówisz tak, bo masz amnezje - zaprzeczył łagodnie.
- Mówię tak, bo tak myślę. Dupek nie przyjechałby do zatrzaśniętej w łazience dziewczynie, która wysłała go do diabła.
- Zawsze mogłaś na mnie liczyć. To się nie zmieniło - oznajmił z nostalgią w głosie. - Umówmy się tak, że dopóki będziesz miała ochotę ze mną rozmawiać wystarczy jeden telefon.
- Umowa małego paluszka? - Spytałam, wyciągając w jego kierunku najmniejszego palca, który połączył ze swoim.
- Umowa małego paluszka - wyszeptał, a w chwilę później jego ramiona mnie otaczały i czułam się odrobinę mniej osamotniona. Tak jakby ten jeden gest mógł zapobiec mojemu upadkowi. - Tęskniłem za tobą.
Po zamknięciu za sobą drzwi, wiedziałam, że mnie i tatę czeka poważna rozmowa. Coś w stylu zabezpieczania się tylko na inny temat, aczkolwiek z tą samą atmosferą.
- Ładnie tu, prawda? - Zapytał, stawiając na stole dwa kubki z herbatą.
Pokiwałam głową bez przekonania. W rzeczywistości ten dom wcale mi się nie podobał. Był zbyt... cichy? Ułożony? Brakowało w nim chaotycznej ręki mamy. Nie potrafiłam powiedzieć temu tacie. Sama byłam wystarczająco zdołowana.
- Stevie to twoja dziewczyna?
- Właściwie to narzeczona - odparł tata, unikając mojego spojrzenia.
- Zamierzałeś mi o tym powiedzieć?
- Oczywiście!
- A kiedy?
- Gdy będziesz gotowa - wyjaśnił, mieszając herbatę.
- Nie rozumiem, dlaczego ty i Chase tak się zachowujecie...
- Pogodziliście się?
W jego głosie pojawił się pewien rodzaj trudnego do opisania napięcia. Miałam dziwne wrażenie, że cokolwiek by się pomiędzy mną, a Walkerem nie wydarzyło to tata o tym wiedział.
- To raczej zawieszenie broni, ale nie zmieniaj temat, tato! Mieszkaliście razem przed... wypadkiem?
- Tak... A razem z nami jej syn Jackson.
- Lubiliśmy się? - Nawet nie kryłam swojej ciekawości. Wręcz przeciwnie. Usiadłam przy tacie i z ożywieniem zadawałam kolejne pytania, na które on cierpliwie odpowiadał.
- Ty i Jackson byliście jak prawdziwe rodzeństwo. Bardzo mnie to cieszyło, bo po kłótni z Chasem bywało między nami naprawdę różnie. Potrzebowałaś mieć w kimś oparcie. A Stevie... Pierwsza oficjalna kolacja to była kompletna porażka. Zachowywałaś się niczym rozkapryszony gówniarz, ale z czasem się do siebie przekonałyście. To ona dba o twoje włosy.
- To Stevie je przefarbowała? - Ta wieść wcale, a wcale nie sprawiła, że ją polubiłam.
Kto normalny farbuje włosy na różowo?
Ach... No tak. Ja!
Witajcie po dość długiej przerwie. Cóż, jak zapewne widzieliście zamówiłam szablony na drugą i trzecią część, za które naprawdę dziękuję Elle. Są cudowne. No i oczywiście zbliżamy się do końca części pierwszej! W planach mam jeszcze dwa rozdziały.
Co do rozdziału dedykuję go Lakii, Monice, Iss i Rose. Bardzo Wam dziękuję za wszelkie rozmowy, które bardzo mi pomagają. Chociażby na poprawę humoru. Poznaliście właśnie okoliczności śmierci Nathana. Tego się spodziewaliście?
Kiedy wreszcie dotarliśmy do jego samochodu popatrzyliśmy na siebie i po raz kolejny przyszedł moment, w którym nie wiedziałam, co zrobić. Mogłam go przytulić? A może sobie tego nie życzył?
- No to pa - powiedziałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
- Danica! Danica! - Zawołał Chase, gdy już się odchodziłam. Na dźwięk jego głosu mimowolnie się odwróciłam. - To nie tak, że nie chce z tobą rozmawiać. Słowo. Po prostu to wszystko naprawdę się skomplikowało. I chyba jestem takim egoistą, że wolą pozostawić cię w nieświadomości niż przyznać, jakim wielkim jestem dupkiem.
- Nie jesteś dupkiem...
- Mówisz tak, bo masz amnezje - zaprzeczył łagodnie.
- Mówię tak, bo tak myślę. Dupek nie przyjechałby do zatrzaśniętej w łazience dziewczynie, która wysłała go do diabła.
- Zawsze mogłaś na mnie liczyć. To się nie zmieniło - oznajmił z nostalgią w głosie. - Umówmy się tak, że dopóki będziesz miała ochotę ze mną rozmawiać wystarczy jeden telefon.
- Umowa małego paluszka? - Spytałam, wyciągając w jego kierunku najmniejszego palca, który połączył ze swoim.
- Umowa małego paluszka - wyszeptał, a w chwilę później jego ramiona mnie otaczały i czułam się odrobinę mniej osamotniona. Tak jakby ten jeden gest mógł zapobiec mojemu upadkowi. - Tęskniłem za tobą.
***
Po zamknięciu za sobą drzwi, wiedziałam, że mnie i tatę czeka poważna rozmowa. Coś w stylu zabezpieczania się tylko na inny temat, aczkolwiek z tą samą atmosferą.
- Ładnie tu, prawda? - Zapytał, stawiając na stole dwa kubki z herbatą.
Pokiwałam głową bez przekonania. W rzeczywistości ten dom wcale mi się nie podobał. Był zbyt... cichy? Ułożony? Brakowało w nim chaotycznej ręki mamy. Nie potrafiłam powiedzieć temu tacie. Sama byłam wystarczająco zdołowana.
- Stevie to twoja dziewczyna?
- Właściwie to narzeczona - odparł tata, unikając mojego spojrzenia.
- Zamierzałeś mi o tym powiedzieć?
- Oczywiście!
- A kiedy?
- Gdy będziesz gotowa - wyjaśnił, mieszając herbatę.
- Nie rozumiem, dlaczego ty i Chase tak się zachowujecie...
- Pogodziliście się?
W jego głosie pojawił się pewien rodzaj trudnego do opisania napięcia. Miałam dziwne wrażenie, że cokolwiek by się pomiędzy mną, a Walkerem nie wydarzyło to tata o tym wiedział.
- To raczej zawieszenie broni, ale nie zmieniaj temat, tato! Mieszkaliście razem przed... wypadkiem?
- Tak... A razem z nami jej syn Jackson.
- Lubiliśmy się? - Nawet nie kryłam swojej ciekawości. Wręcz przeciwnie. Usiadłam przy tacie i z ożywieniem zadawałam kolejne pytania, na które on cierpliwie odpowiadał.
- Ty i Jackson byliście jak prawdziwe rodzeństwo. Bardzo mnie to cieszyło, bo po kłótni z Chasem bywało między nami naprawdę różnie. Potrzebowałaś mieć w kimś oparcie. A Stevie... Pierwsza oficjalna kolacja to była kompletna porażka. Zachowywałaś się niczym rozkapryszony gówniarz, ale z czasem się do siebie przekonałyście. To ona dba o twoje włosy.
- To Stevie je przefarbowała? - Ta wieść wcale, a wcale nie sprawiła, że ją polubiłam.
Kto normalny farbuje włosy na różowo?
Ach... No tak. Ja!
Witajcie po dość długiej przerwie. Cóż, jak zapewne widzieliście zamówiłam szablony na drugą i trzecią część, za które naprawdę dziękuję Elle. Są cudowne. No i oczywiście zbliżamy się do końca części pierwszej! W planach mam jeszcze dwa rozdziały.
Co do rozdziału dedykuję go Lakii, Monice, Iss i Rose. Bardzo Wam dziękuję za wszelkie rozmowy, które bardzo mi pomagają. Chociażby na poprawę humoru. Poznaliście właśnie okoliczności śmierci Nathana. Tego się spodziewaliście?
Chyba będę pierwsza. :)
OdpowiedzUsuńKurcze, nie spodziewałam się, że Danica rzuci się za bratem. W sensie, że tak szybko podejmie decyzję. Ja bym chyba nie była w stanie. Po pierwsze nie umiem pływać, a po drugie mam lęk wysokości.
Poza tym lubię Chase'a. Mówiłam to już? Pewnie tak, ale jak czytam z sceny z jego udziałem, to jestem wniebowzięta. Gościu jest genialny. Nawet jeśli twierdzi, że jest dupkiem.
Czekam na dalszy rozwój wypadków.
http://the-gates-of-earth.blogspot.com/
Cóż, na początku cała ta scena miała wyglądać inaczej, ale tutaj we wspomnieniach obserwujemy Danice i jej zachowania, więc ostatecznie opisałam to tak. Och tez mam lęk wysokości. Czasami boję się nawet wejść na krzesło.
UsuńTak, zauważyłam, że Chase to stosunkowo lubiana postać i dodatkowo sama mam do niego dużą dozę sympatii.
Pozdrawiam! :)
Dobra, przyznaję się bez bicia - obstawiałam, że nowy rozdział ukaże się w niedzielę baaardzo rano (czytaj: tuż po północy), więc co kilka minut odświeżałam stronę. Aż w końcu się doczekałam! Widzisz, co Ty ze mną robisz? Ale nie miałam już głowy do napisania w miarę konstruktywnego komentarza, więc biorę się za to teraz. I muszę Ci powiedzieć, że ten rozdział jest bardzo... Hm, jakby to ująć... Mocny? W sensie, że silnie oddziałuje na czytelnika i... Oj, no rozumiesz, prawda? Wbija w fotel i odrywa od rzeczywistości. Naprawdę jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńMater Dei, już sam tytuł wyprowadził mnie z równowagi, a potem to już prawie dostałam zawału serca. Na początku wszystko w porządku, spokojna sobota w domu... A potem ŁUP! i od tego filmiku wszystko się posypało jak przewrócone kostki domina. Wiesz, w życiu by mi nie przyszło do głowy, że Nathan odbierze sobie życie w takich okolicznościach. Wiem, wiem, teraz to jest wszędzie, ale jakoś tak... Naprawdę mnie zaskoczyłaś. Wiesz, podziwiam Danicę, że tak z marszu wsiadła do samochodu i nawet wiedziała, gdzie szukać Nathana. Ja bym w ogóle przestała myśleć i pewnie tylko miotałabym się bez większego celu po mieszkaniu. A nawet gdybym już wsiadła za kółko, to pewnie spowodowałabym wypadek i mnie też trzeba by było ratować. A jak potem za nim wskoczyła... Mater Dei, po prostu... Brak słów, nawet te ileś tam godzin po przeczytaniu. Woda w takim ujęciu trochę mnie przeraża. A że Danica skoczyła za Nathanem, znalazła go, jeszcze wyciągnęła na brzeg... Naprawdę zachowała się niesamowicie. Hm, czy Grace obwinia ją za śmierć Nathana, bo nie dała rady go wtedy uratować? A może chodzi o coś zupełnie innego? Wciąż się nad tym zastanawiam. No, ale dobrze, że przynajmniej Chase nie odwrócił się od Dan. Inaczej dziewczyna naprawdę miałaby problem z tą łazienką. Wspominałam już, że polubiłam Chase'a? Wydaje się naprawdę w porządku. Ciekawa jestem, co takiego zrobił, że uważa się za dupka. W końcu ilu facetów rzuciłoby wszystko, bo ich znajoma (czy jakkolwiek ich nazwać) zatrzasnęła się w łazience? Właśnie. To "w przeciwną stronę poszliśmy" mnie rozbroiło. I umowa małego paluszka... Jej, aż się wzruszyłam. Hm, intryguje mnie ta Stevie. Właśnie, kto normalny farbuje włosy na różowo :P Mam nadzieję, że niedługo ją poznamy.
I bardzo dziękuję za dedykację!
Pozdrawiam i życzę weny,
Lakia
Tak, zwykle rozdziały ukazują się albo późno w nocy, albo wyjątkowo wcześnie rano. Taki urok pisania na ostatnią chwilę.
UsuńW sumie sama nie wiem, jak określić ten rozdział. Jest z pewnością inny zwłaszcza, biorąc pod uwagę, że widzimy w nim śmierć Nathana. Jeden z głównych wątków opowiadania i naprawdę starałam się to dobrze opisać. Czy mi wyszło? To już kwestia sporna. W PG właśnie chce podkreślić to, jak jedyna niepozorna decyzja potrafi zmienić nasze przeznaczenie. W relacjach Danica - Chase moznaby powiedzieć, że to ona odwróciła się od niego, ale o tym później. Tak, Stevie wkrótce się pojawi. :)
Pozdrawiam. :)
Bardzo, ale to bardzo intryguje mnie to świństwo, które wywinął Chase. Czy dziewczyna ponownie wyśle go tam, gdzie pieprz rośnie? Zależy od kalibru i oczywiście od Ciebie :)
OdpowiedzUsuńGdybym była w podobnej do niej sytuacji, chciałabym uratować swojego brata. Zrobić cokolwiek byleby go uratować. Niestety podobnie, jak Elly, mam lęk wysokości i także nie umiem pływać. I zamiast jednego trupa, wyłowiono by dwa. No cóż, chyba muszę nauczyć się pływać.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńChciałabym zaprosić Cię do dodania Twojego bloga do Spisu Opowieści.
OdpowiedzUsuńSPIS-OPOWIESCI.BLOGSPOT.COM