"Jeśli nie wolno ci wybrać źle i nieodpowiedzialnie,
nie jesteś wolny."
Jacob Hornberger
Westchnęłaś ciężko, biorąc torebkę do ręki. Poprawiłaś swoją fryzurę i wyszłaś z pokoju, starając się, aby twoje nowe szpilki nie stukały zbytnio na schodach. Czułaś się winna, ale ojciec nie zostawił ci innego wyboru. Obiecałaś Elaine, że przyjdziesz, zabierając ze sobą dodatkowo Grace i Chase'a, by móc być z nimi więcej czasu. Odkąd rok szkolny się zaczął nie przebywaliście ze sobą tyle, co kiedyś.
Przeszłaś ostrożnie przez salon, a serce waliło ci jak oszalałe. Przy każdym kroku odliczałaś metry, które zostawały ci do drzwi i gdy wreszcie je otworzyłaś znajomy głos, oznajmił:
- Jeśli ojciec się dowie, że wyszłaś to cię zabije.
Spojrzałaś na Nathana, którego brązowe oczy w ciemności wydawały się czarne. Pomimo później godziny nie przebrał się w pidżamę, jakby od początku spodziewał się twojej ucieczki i chcąc uniknąć kolejnej sprzeczki, postanowił zrezygnować z kilku godzin snu.
- Nie dowie - stwierdziłaś pewnie, uśmiechając się z pewnością.
- Jako odpowiedzialny, starszy brat powinien go obudzić, ale zapewne ma dosyć, więc jeśli pójdziesz do swojego pokoju po prostu o tym zapomnę...
- Nie, jeśli nie chcesz, żeby tata dowiedział się, że oglądasz pornosy - nawet w nikłym świetle, jakie dawały promienie księżyca przedostające się przez okno mogłaś zobaczyć, jak twój brat blednie, więc dodałaś pospiesznie: - Poza tym możesz iść ze mną. Chase i Grace są już w drodze.
Kiedy Nathan skinął głową, miałaś ochotę odtańczyć taniec szczęścia. Chłopak wciąż wydawał się zaskoczony twoim podstępem, który w gruncie rzeczy był jedną wielką improwizacją. Nie miałaś okazji przyłapania swojego brata na czymś takim i całe szczęście, bo taka wizja była... FUJ.
Wydawałoby się, że po dotarciu do jednego z tych klubów, o których jest tyle w brukowcach wszystko pójdzie po twojej myśli. Cóż, nie poszło. Owszem, doprowadziłaś do zderzenia twoich dwóch światów, jednak szybko okazało się, że nie mają one ze sobą zbyt wiele wspólnego. Grace i Nathan zniknęli na parkiecie pośród plątaniny ciał, Elaine zaczęła flirtować z jakimś starszym chłopakiem, a ty solidarnie stałaś z Chasem, który tu nikogo nie znał oprócz waszej paczki. Tak, przynajmniej myślałaś, aż do czasu, gdy pewien brunet, który wydawał ci się dziwnie znajomy, podszedł do niego z rozbawieniem, aby się przywitać.
- Walker!
- Paisley?
Obaj panowie pogrążyli się w niezobowiązującej rozmowie, z której ty w dziwny sposób czułaś się wykluczona. Spojrzałaś na swojego przyjaciela ze zdezorientowaniem, a gdy chłopak zerknął na ciebie posłałaś mu niepewny uśmiech.
- Danico poznaj Huntera, Hunterze pozwól, że przedstawię ci Danice.
Tak zaczęliście.
***
Spędziłam w szpitalu jeszcze trzy noce.
Piątkowego popołudnia lekarze oznajmili, że nie ma powodu, by zatrzymywać mnie dłużej niż to konieczne, bo to dostarcza mi stresu, a w obecnych okolicznościach nie jest to czynnik wskazany. Dostałam cały wykład na temat tego, jak mam postępować, co pokrótce ograniczało się do "żyj tak, jakby wspomnienia miały nie wrócić", "staraj się wrócić do normalnego życia, gdy tylko będziesz gotowa", "kiedy będziesz gotowa idź do szkoły", "ludzki mózg ma wiele tajemnic".
Wszyscy mówili i mówili, a ja w tym czasie kiwałam głową w odpowiednich momentach, udając zainteresowanie, jednak, gdy przemowa się skończyła miałam ochotę zadać jedno pytanie - a co, jeśli nigdy nie będę gotowa?
Tata odebrał lek przeciwbólowy i zwolnienie z WF-u, co uznawałam za jedyną korzyść z urazu głowy i razem wyszliśmy na parking. Jeśli ktoś pomyślał, że nie rozpoznałam samochodu to przegrałby zakład. Na widok czarnego kombi ojca na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech, który jednak nie towarzyszył mi przez całą drogę do domu.
Nawet uroki L. A. nie odwróciły mojej uwagi od momentu, w którym zamiast jechać do południowej części miasta, skręciliśmy w stronę Toluca Lake, czyli w zupełnie innym kierunku niż nasz dom. Właśnie wtedy to do mnie dotarło.
Skoro rodzice się rozwiedli to prawdopodobnie nastąpił podział majątku.
W zasadzie nie byłam zbytnio zaskoczona.Ot, kolejna rzecz, która zniknęła. Odczuwałam jedynie smutek, bo z tamtym miejscem łączyło mnie mnóstwo wspomnień, ale jednocześnie nieco mi ulżyło. Nie mogłabym tam żyć bez mamy i Nathana...
To ty go zabiłaś. Ciągle słyszałam pełen goryczy głos Grace. Nie dodała nic więcej, bo po wyrzuceniu z siebie tych słów zwyczajnie wybiegła z sali, a Chase ruszył zaraz za nią. Nie wrócili i tak było dobrze. Inaczej nie mogłabym spojrzeć im w oczy.
Teraz wyglądam przez okno samochodu i spoglądam na ten obcy dom, którego nie określiłabym moim. Tata wysiadł i patrzy na mnie z bólem. Przełykam tysiące pytań, jak wtedy, gdy wrócił z wydawnictwa, a w jego oczach widzę tysiące odpowiedzi, których nie poznam.
Zatrzaskuje drzwi kombi i ruszam powoli w kierunku parterowego budynku. Nie czekam na tatę. Nie chce, by widział teraz moją minę. Dodatkowo boję się zatrzymać w obawie zmienienia decyzji, uaktywnienia tchórza wewnątrz mnie i ucieczki do szpitala.
Czuję się naprawdę okropnie, stojąc na ganku domu, któremu nie towarzyszą dźwięki dzwonków poruszanych przez wiatr. Wpatruję się w dębowe drzwi, mając ochotę wypalić w nich dziurę, gdy tata otwiera je przede mną i gestem zaprasza do środka.
Gdy przekraczam próg, mam wrażenie, że los właśnie się ze mnie śmieje, bo patrzę na wymarzony dom ojca bez mamy. Kilka lat temu na grillu ich znajomych z pracy wszyscy mówili, jak to ich podziwiają. Moi rodzice rzadko się ze sobą zgadzali. Właściwie to ograniczali się wzajemnie i każde chciało postawić na swoim. Mieli rożne gusta, zainteresowania, a jednak kochali się... No tak. Czas przeszły.
Nasz nowy dom był większy niż stary, co było trochę głupie, bo mieszkało w nim mniej osób, ale postanowiłam tę uwagę zachować dla siebie.W salonie zauważyłam kilka pamiątek takich jak dywan z sypialni rodziców czy doniczka, która wraz z kwiatem stała obok stojaka na parasole. (Tato, jesteśmy w Kalifornii!) Wszystkie te przedmioty wyglądały na osierocone.
Pośród tych ścian, na których to dominowały jasne kolory czułam się dziwnie przybita. Mama i Nathan, który odziedziczył po niej gen niesamowitości, nie pozwoliliby na taką pustkę. Dla nich niewykorzystana przestrzeń była płótnem.
Nowy dom był nie tylko nowy, ale przede wszystkim nowoczesny. Tylna ściana wyglądała, jakby ktoś wykonał ją ze szkła. Kuchnio-jadalnia z kolei sprawiała wrażenie nieco chaotycznej i zarazem bardzo domowej. Mam nadzieję, że te wszystkie sprzęty świadczą o zdolności kulinarnych taty, bo inaczej umrzemy z głodu. Dalej trafiam na korytarze w lewo i w prawo. Przeliczam pospiesznie wszystkie drzwi i ich liczba wprawia mnie w osłupienie. Sześć? Na co aż tyle pokoi?
- Jesteś gotowa na wstęp do królewskiej sypialni? - Pyta tata, odzywając się do mnie po raz pierwszy, odkąd weszliśmy do domu.
Kiwam głową spokojnie, co nie opisywało moich uczuć. Byłam podekscytowana, przestraszona i śpiąca jednocześnie, ale oczywiście dałam się prowadzić tacie, aż ten wreszcie zatrzymał się przy pierwszych drzwiach po lewo. Otwieram je i niepewnie przechodzę przez próg.
Pomieszczenie wypełnia zapach jaśminowych perfum. Pomalowany jest na ciemny odcień szarości, ale część jednej ściany zajmują fotografie i to na nich skupiam się najbardziej. Tylko przez chwilę, bo dalej tuż nad łóżkiem widzę misternie namalowane drzewo obok, nad którym widać "Powiedz mi coś miłego na pożegnanie".
Nathan.
Rozpoznaje jego rysunek. Przechodzę dalej, tym razem już pewniej i zauważam w oknie zasunięte rolety, wokół których założone są lampki choinkowe. Widzę też szafę, której rozsuwane drzwi pokrywają zdjęcia modelek i uroczą toaletkę w starym stylu, a tuż nad drewnianym biurkiem, na którym leży laptop, są trzy półki z książkami i pobieżnie błądzę po tytułach wzrokiem.
- Gdzie jest moja wiolonczela? - Pytam nigdzie, nie mogąc dojrzeć znajomego futerału.
- Przestałaś grać, Dan... - wyjaśnia wyraźnie skrępowany. - Na początku po naszym rozwodzie po prostu przestałaś ćwiczyć, a później po śmierci Natha zniszczyłaś ją.
Nie potrafię wydobyć z siebie sensownej odpowiedzi. Jak ja mogłam zniszczyć moją wiolonczelę?! Przecież to dzięki niej zaprzyjaźniłam się z Chasem, a następnie Grace. To muzyka nas połączyła w piątej klasie...
Ćwiczyłam suity Bacha w sali prób, a Chase przyglądał mi się przez oszklone drzwi, wsłuchując się w muzykę. Tak było przez kilka dni pod rząd, aż wreszcie to ja spotkałam go, ćwiczącego nieznany mi utwór na gitarze elektrycznej. Zaczęliśmy rozmawiać, później przedstawił mi Grace, z którą szybko znalazłam kontakt, a sam okazał się znajomym Nathana.
Jak mogłam zniszczyć wiolonczelę? Jak mogłam zniszczyć coś, co kochałam?
Droga, Danico, jesteś pojebana. Pozdrawiam.
- Chcesz zobaczyć resztę domu?
- Nie - odpowiadam szybko i dodaję pospiesznie: - Jestem zmęczona.
- W razie, czego szukaj mnie w gabinecie, twoja łazienka jest tuż obok. Smutno tu było bez ciebie, skarbie. Nawet nie wiesz, ile strachu mi napędziłaś, kiedy zadzwonili do mnie ze szpitala - powiedział, całując mnie w czoło i odszedł, zamykając za sobą drzwi.
Opadłam na łóżko pełne poduszek, których część rzuciłam z irytacją na podłogę i nie wiedząc, co ze sobą zrobić zwinęłam się w kulkę przykryłam kołdrą i zaczęłam płakać.
Czułam się naprawdę okropnie. Nie tylko dom był nowy. Miałam wrażenie, że na świecie istniały dwie mnie. Stara Danica i nowa.
Stara pewnego dnia zwyczajnie zasnęła, nowa przejęła kontrolę i spieprzyła wszystko, co było można spieprzyć. Panowanie nowej mnie nie mogło, jednak trwać wiecznie, więc kiedy stara się obudziła nie miała bladego pojęcia o swoim życiu.
Kiedy wreszcie przestałam się nad sobą użalać, postanowiłam ocenić szkody po wypadku, więc po cichu poszłam do łazienki. Pamiętałam, co mówił Chase o bliźnie i choć nigdy nie byłam próżna wolałabym tego uniknąć. Teraz po zdjęciu opatrunku kilkanaście milimetrów nad łukiem brwiowym widniał sporej wielkości siniak.
Jednak to nie on wprawiał mnie w swego rodzaju osłupienie.
Zawsze uważałam się za podobną do mamy. Miałam jej włosy, nos, usta, oczy... U niej jednak te cechy wydawały mi się atrakcyjne. Teraz, gdy patrzyłam w swoje zielone tęczówki i dostrzegałam różowe włosy całe wrażenie minęło. Nie wyglądałam jak mama. Wyglądałam jak... ja.
- Cześć - przywitałam się ze sobą. - Jestem Danica. Dlaczego zniszczyłaś mi życie?
Odbicie mi nie odpowiedziało.
Resztę wieczoru spędziłam na myszkowaniu w swoich rzeczach.
Rozsunęłam drzwi szafy i zaczęłam przymierzać ubrania, podziwiając swoją organizację. Wszystko było tak poukładane, jakbym od dawna to planowała. Przeglądałam swoje torby (puste), parowałam buty, rozkładałam i składałam dawne szkolne mundurki, ubrania na gimnastykę, rożne sweterki, koszulki, spódnice, sukienki... Jedna szczególnie przykuła moją uwagę. Przymierzyłam ją ze wstrzymanym oddechem. Była czarna i elegancka. Taka na niezwykłą okazję. Zastanawiałam się, kiedy ją założyłam. Na randkę z Hunterem? Podobała mu się? Przyniósł mi kwiaty? A może to była kolejna impreza z paczką przyjaciół? Owszem, Elaine była moją przyjaciółką, bo odwiedzała mnie w szpitalu, ale czy był ktoś jeszcze?
A może miałam ją na sobie na pogrzebie Nathana?
W szafie dodatkowo znalazłam roczniki alias księgi pamiątkowe. Te do dziewiątej klasy nie zawierały zbyt wiele. "Udanych wakacji. Będziemy w kontakcie" stanowiło standardowy wpis moich rówieśników, którzy uważali mnie za outsiderkę bądź snobkę. Nie miałam czasu, by ich poznać. Zbytnio pochłaniała mnie muzyka.
Liceum było tego przeciwieństwem. Tam było pełno wspomnień, a nie jakieś krótkie lakoniczne zdanie, w które nikt na dobrą metę nie wierzył. Byłam członkiem drużyny pływackiej (o ironio, bo straciłam pamięć przez wypadek w basenie), Elaine należała do składu cheerleaderek, a Hunter... Teraz wiem, o co chodziło z człowiekiem orkiestrą. Siatkówka, tenis, koszykówka. Mieliśmy zdjęcie w roczniku, a pod nim napis: "Tylko ty możesz mnie bić rakietą po głowie." Nie wiedziałam, o co chodzi, ale było mi miło. Postanowiłam zapamiętać to na przyszłość.
Odłożyłam kroniki ponownie do szafy, starając się wszystko zostawić w napotkanym porządku. Czułam się tutaj jak gość. Dalej zaczęłam gmerać w biurku. W jednej szufladzie znalazłam portfel, a w nim kartę biblioteczną i prawo jazdy. Potrafiłam prowadzić samochód? Na zdjęciu (całe szczęście) miałam ciemne włosy, więc tym sposobem ustaliłam, że straciłam rozum w kwestii doboru fryzu po szesnastych urodzinach.
Szafka nocna była dla mnie sporym zaskoczeniem. Znalazłam tam organizer podobny do tego Elaine, gdzie miałam zapisane mnóstwo numerów telefonów, dziwnych spotkań i obcych mi imion i nazwisk. Czasami datom towarzyszyły krótkie, niezrozumiałe zdania. Zastanawiałam się, co mogłam czuć w danym momencie, co skłoniło mnie do danych wniosków...
"Jestem taka niekompletna." i "Dziś powietrze waży więcej." były moje ulubione.
Główną niespodzianką w szafce nocnej były jednak pigułki antykoncepcyjne, co oznaczało, że albo uprawiałam z kimś seks, albo miałam inny powód, żeby je zażywać. Tylko jaki jest inny powód do brania pigułek antykoncepcyjnych?
Miałam okropna ochotę zadzwonić do Grace, ale w obecnych okolicznościach nie mogłam tego zrobić, bo:
a) okropnie by mnie zwymyślała (bo prawdopodobnie uprawiałam seks i to przeze mnie nie żyje Nathan).
b) nie miałam swojej komórki
c) jakiś inny powód, który zapewne by się znalazł, ale jestem śpiąca
***
Bum.
Przewróciłam się na drugi bok, naciągając poduszkę na głowę.
Bum.
Starałam się zignorować dziwny dźwięk.
Bum.
Cholera. Spojrzałam na elektroniczny zegar na szafce nocnej, który wskazywał kilka minut po północy. Wstałam niechętnie z łóżka, wychodząc z pokoju na palcach.
- Tato? - Spytałam szeptem, czując rosnący niepokój. - Tato?
Przeszłam kilka metrów korytarzem, gdy na coś wpadłam. Właściwie rzecz ujmując na kogoś. Mój żołądek skręcił się w supeł i miałam wydać z siebie histeryczny krzyk, gdy poczułam dłoń, zasłaniającą mi usta.
O cholera.
Ten rozdział jest w zasadzie o niczym, mało dialogów i przez dwa tygodnie traktowałam go po macoszemu. Nim jednak zacznę właściwą akcję będzie jeszcze trochę takiej paplaniny Danici. Polubiłam ją.
P. S. Nieludzka godzina - pewnie są błędy.
Z dedykacją dla Lakii - ciągle nie odpisałam na Twój mail. Wybacz. :C
Ha, ha, ha! Aż mnie normalnie rozbawiłaś, kochana. Ja tu się wciągam, nie mogę oderwać oczu od tekstu, przy końcówce to już chyba miałam aż stan podzawałowy, a Ty mi tu wyskakujesz z "rozdział o niczym"? Baaaaaardzo zabawne, moja droga. Wprost wyśmienity żart, naprawdę Ci się udał. I co z tego, że mało dialogów? To absolutnie w niczym nie przeszkadza, mogę Cię zapewnić. Ostatecznie chyba nie skończyć tak jak ja, czyli z przegadanymi rozdziałami nieomal całkowicie pozbawionymi opisów? Właśnie. A tak poza tym, to ja też bardzo polubiłam "paplaninę Danici". Wiesz, skoro jednym z głównym wątków (o ile nie głównym) jest utrata pamięci przez bohaterkę, to dużo jej przemyśleń samo się nasuwa. Tak po prostu powinno być i tyle. Więc genialnie, że u Ciebie właśnie tak jest :) Dobra, będę się streszczać, bo zaraz mam autobus na WOŚP, więc przepraszam, jeśli komentarz będzie krótki lub poplątany.
OdpowiedzUsuńTak, tak znów będę się powtarzać - kocham te wstępy. Dzisiejszy był po prostu cudowny, zwłaszcza że po raz pierwszy pojawił się Hunter, którego postać coraz bardziej mnie intryguje. Jej, wyobraziłam sobie, jak ja bym się czuła tak w zupełnie obcym budynku, który w terori jest moim domem. Pewnie byłabym jeszcze bardziej zagubiona od Danici. Zgadzam się, że tak jakby są ich dwie - stara i nowa. Rozbroił mnie ten tekst: "Cześć. Jestem Danica. Dlaczego zniszczyłaś mi życie?" Oczywiście na początku parsknęłam śmiechem, ale potem uzmysłowiłam sobie, że to genialne podsumowanie. I nie ma to jak spróbować dowiedzieć się czegoś o samym sobie poprzez przeszukiwanie własnego pokoju... Mater Dei, ja bym chyba oszalała. Tja, i skąd ja znam to "pewnie bym wymyśliła, ale idę spać". A końcówka po prostu powaliła wszystko. Wiesz co, żeby urywać w takim momencie? Szczyt wszystkiego! Ja po prostu nie wytrzymam do następnego rozdziału, będziesz miała moje zdrowie psychiczne na sumieniu. I dodałabym jeszcze coś więcej, ale autobus za 5 min.
Pozdrawiam i życzę weny,
Lakia
PS
Nie przejmuj się mailem.
No, a teraz uzupełniam z telefonu, marznąc w oczekiwaniu na tramwaj, bo oczywiście zapomiałam podziękować za dedykację. Ech, skleroza międ boli... Wielkie dzięki, kochana!
UsuńTwoje rozdziały nie są przegadane! Ich proporcje są dobre, a u mnie albo myślotok, albo paplanina. Komentarza poplątane, właściwie bez sensu to mój znak rozpoznawczy, więc Tobie nic takiego nie grozi, kochana!
UsuńDo urywania w takich momentach zainspirowałaś mnie właśnie Ty. xD
Co do maila - wreszcie odpisałam. Przepraszam, że tak późno.
Pozdrawiam!
To jest prawdziwy talent. Czuję się jakbym czytała książkę jakiejś znanej autorki, która pisze o problemach nastolatków. Bardzo mi się to wszystko podoba. Obserwuję.
OdpowiedzUsuńhttp://pamietam-wczoraj.blogspot.com/
Bardzo dziękuję za tak miłe słowa. Naprawdę wiele dla mnie znaczą. Obiecuję wkrótce do Ciebie zajrzeć. Pozdrawiam!
UsuńUch, przeczytałam. Przez cały weekend byłam zajęta i nie mogłam się spiąć i przeczytać rozdziału. Musiałam znaleźć pięć minut i na spokojnie się za niego zabrać. Byłam strasznie ciekawa o co chodzi z tymi pornosami i szantażem :) Och, Nathan o co z nim chodzi? Nie rozumiem jak Danicia mogła go zabić. Jeśli naprawdę go zabiła.
OdpowiedzUsuńWiesz co najbardziej lubię w całych rozdziałach? Wspomnienie, bo widzę to wielką różnicę między starą a nową Danicią. I zakończenie, ponieważ zawsze coś się tam najbardziej dzieje. :P
Danica jest dziwna. I to stwierdziłam już na początku historii, ale z każdym rozdziałem tylko się z tym utwierdzam.
Tak, teraz sobie pomyślałam czy może Hunter nie jest tym "włamywaczem". No, bo wątpię byś dała teraz włamanie.
Kurde, czy ojciec Danici jest ślepy, albo udaje, że jest. Rozumiem on też nie wie jak się za to zabrać, ale ludzie niech on się ogarnie. Dobra, nieważne.
Pozdrawiam i weny życzę :D
Spokojnie, rozumiem. :) Sprawa z Nathanem wkrótce się wyjaśni... Gdzieś około końca pierwszej części, a tam powolutku zmierzamy. :D
UsuńTak, wspomnienia są ważnym spoiwem części pierwszej. W jakim sensie dziwna? xD
Ojciec Dan to specyficzny człowiek. Na jaw wyjdzie więcej przy jego książce :D
Pozdrawiam!
Nawet nie wiedziałam że jest nowy rozdział! Ale czytam, czytam i jest cudownie. Piszesz że w sumie o niczym, ale takie rozdziały są potrzebne. Zwłaszcza przy takiej historii. Tak bardzo współczuję Danicii! (czy jak to się pisze ;p nie jestem dobra w odmianie obcych imion) To musi być straszne. Ale z drugiej strony los dał jej nową szansę na zastanowienie się kim jest i kim chce być.
OdpowiedzUsuńU mnie, w końcu, pierwszy rozdział :) Zapraszam.
www.street-of-broken-dreams.blogspot.com
Właśnie dlatego ja korzystam z opcji obserwowania blogów. O wszystkim wiem niemal na bieżąco. xD Tak, wiem, "zapychacze" są nawet w serialach i czasami potrzebna jest taka paplanina bohaterów, aby przejść do prawidłowej akcji :)
UsuńJuz przeczytałam i skomentowałam!
Pozdrawiam. :)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńO mój Boże, strasznie przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale ostatnio szkoła mnie normalnie pochłonęła. Jak dobrze, że mi się ferie już zaczynają :> no ale nie o tym. Muszę przyznać, że ja też strasznie polubiłam Danicę, może dlatego, że wydaje się taka realistyczna, taka żywa. A może dlatego, że po części potrafię się wczuć w jej sytuację. Tak czy siak, rozdział jest cudowny! Jestem ogromnie ciekawa jakie były okoliczności śmierci Nathana i jak to się wszystko dalej potoczy. A, i uwielbiam te retrospekcje pisanie kursywą! Co do końcówki - aż wstrzymałam oddech normalnie. Zakończyłaś to w takim momencie, że mam ochotę krzyczeć: więcej, więcej! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;>
PS. Wybacz za chaotyczność mojej wypowiedzi, ale niedawno wstałam, no i mam jeszcze sporo do nadrobienia na innych blogach, a chcę to ogarnąć, żeby się wreszcie wziąć i skończyć rozdział do siebie na CM ;c
Naprawdę nie ma za co przepraszać, bo sama to doskonale rozumiem. Szkoła jest mistrzem zjadania wolnego czasu. Strasznie Ci tych ferii zazdroszczę, bo moje zaczynają się dopiero w lutym... Tak, chodzi mi o tę ostatnią turę. ;-;
UsuńDanica jest specyficzna, ale teraz trochę trudno oddać mi jej charakter, bo głównie zadręczają ją pytania w związku z przeszłością.
Chaotyczność jest w porządku! :D
Pozdrawiam.
O matko, o matko, o matko!
OdpowiedzUsuńPrzez śmierć mojego komputera wiele tu u Ciebie przegapiłam. Dopiero dzisiaj zdążyłam wszystko nadrobić.
Akcja jest taka wartka, wciągająca. Cudownie.
Danicę spotyka wiele trudności, ale lubię, gdy bohater nie ma łatwego życia. (Sama stosuję tę metodę u siebie.)
Bardzo, ale to bardzo podoba mi się pomysł o amnezji głównej bohaterki. Nadaje tajemniczości, a to mnie cholernie przyciąga. Jestem szalenie ciekawa, co też będzie dalej.
Czekam z niecierpliwością.
Ściskam.
Mam nadzieję, że była to śmierć naturalna i niczego nie straciłaś. :)
UsuńBardzo dziękuję za miłe słowa.
Pozdrawiam! :D